Cel: zniszczenie koalicji

UWAGA! Ten wpis ma już 18 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Najpierw film i zdjęcia z rzekomych zebrań Młodzieży Wszechpolskiej, teraz seksafera z posłami Samoobrony w roli głównej. Teraz wystarczy oczekiwać na prowokację/materiały dot. PiS-u. Dlaczego? Bo komuś widocznie bardzo zależy na rozbiciu koalicji.

Oczywiście w tego typu sprawach mało kogo interesują fakty i finalne rozsztrzygnięcie sprawy (czyli np. postępowanie w sprawie materiałów ujawnionych przez „Dziennik” czy słuszności zarzutów o zrobienie dziecka Anecie Krawczyk przez Łyżwińskiego) – wiele osób zapamięta jako ostateczny wynik to, co podały brukowce, opierając się na podejrzeniach.

Dlaczego ten „atak” następuje akurat teraz? Bo po zastoju związanym z obietnicami i grą medialną przed wyborami samorządowymi, politycy wrócili do polityki. I tak oto coraz głośniej o woli ujawnienia raportu WSI, lustracji oraz – co najważniejsze – wyborze nowego prezesa NBP. Nie jest to raczej sprzyjające komunistom zasiedziałym na swoich stołkach, więc wyjście jest jedno – obalić rząd teraz, a w miejsce PiS-u na pewno wciśnie się po przyspieszonych wyborach PO. To, że PO zbratała się z czerwonymi, to rzecz każdemu znana, zwłaszcza po wyborach samorządowych (np. w Warszawie, gdzie HGW poparły taki tuzy lewactwa, jak Kwaśniewski czy Borowski). Zresztą – wystarczy popatrzeć na ekipę wokół Gronkiewicz-Waltz. W związku z tym, PO w rządzie przymknie oczy na dekomunizację, siejąc w TVN-ie propagandę niecierpiących zwłoki problemów zastęczych.

Czy nie macie wrażenia, że tak właśnie jest? Że ktoś próbuje panicznie obalić rząd?

Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Moje zdanie nt. zamknięcia supermarketów w niedzielę

UWAGA! Ten wpis ma już 18 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Zauważyłem ostatnio, że w mediach zaczyna powracać jak bumerang temat słuszności zamknięcia sklepów wielkopowierzchniowych w niedzielę. Nie powinno to jednak dziwić w związku ze zbliżającym się w ogromnym tempie głosowaniem nad ustawą zakazującą handlu w niedzielę ww. sklepom.

Bardzo mnie zdziwił fakt, że temat ten praktycznie w ogóle nie jest ani nie był poruszany na Joggerze. Przecież to młyn na wodę centro(ch)lewu (czyt.: kolejna okazja narzekania na polski rząd).

Osobiście wyrażam aprobatę dla pomysłu zamknięcia supermarketów w niedzielę. Polska jest krajem katolickim (nie mylić z „wyznaniowym”), toteż znakomita większość jej obywateli jest wierząca. Praca w niedzielę jest dla nich więc złamaniem trzeciego przykazania. „Przecież lekarze teź pracują w niedzielę!” – powiedzą obrońcy supermarketów. Owszem – jednak w żadnym wypadku nie można porównywać pracy lekarza z pracą kasjerki w supermarkecie. Lekarz pracując, ratuje ludzkie życie. Co zaś ratuje sztab ludzi pracujących w sklepach wielkopowierzchniowych? Wyłącznie lenistwo ludzi, którym nie chciało się zrobić zakupów choćby w sobotę. Bo nie oszukujmy się, że nie jest to możliwe – sklepy te są otwarte do późnych godzin nocnych, o ile nie całodobowo. Jakie usprawiedliwienie znajdą więc osoby, które nie mogły zrobić zakupów w sobotę o 22:00, a już z samego rana w niedzielę jadą do marketu?

Większość argumentów obrońców marketów opiera się na wolności ludzi kupujących. Tłumaczą oni, że nie wszyscy są wierzący i chcieliby zrobić zakupy w niedzielę, jednak (tutaj parę inwektyw) rząd nie pozwala im na to. Cóż, typowo egoistyczna postawa. Bo czy pomyślałeś o tym, że przez Twoją pieprzoną „wolność” i zakupy w niedzielę łamiesz wolność osób, które z polecenia szefa nie mogą tego dnia godnie spędzić, choćby w gronie rodziny i w kościele? Nie muszę chyba przypominać, że taka wolność, która ogranicza ją samą innym, jest anarchią?

Inną grupą obrońców są tzw. „ekonomiści”, czyli ludzie, którzy o samej ekonomii nie mają bladego pojęcia, ale powołują się na poważnie brzmiące raporty wpajane im przez liberalne media. I tak oto kolega m3ntor na swoim blogu pisze:

(…) finansiści, spece od rynku pracy i inni od takich spraw doszli do wyników, jakoby takowy zakaz spowodował zwolnienie ok. 60-70 tyś. ludzi (…), co spowoduje wzrost wydatków na zasiłki – lekko licząc o 500 mln złotych. Najważniejsze jeszcze – ograniczenie handlu w niedzielę przyniesie spadek dochodów państwa o uwaga – drugie pół miliarda złotych rocznie.

No cóż – podobnego idiotyzmu nie słyszałem dawno. Jednak sprostujmy: co ma zakaz pracy w niedzielę do bezrobocia? Wychodząc z tego założenia musielibyśmy przyjąć, że markety zatrudniają ludzi na każdy dzień tygodnia osobno. Widzieliście kiedyś, żeby pracodawca zatrudniał 7 osób, każdą na jeden dzień tygodnia? Kolejna bzdura kryje się w spadku dochodów państwa – nieuświadomionym polecam wziąć gazetę regionalną i poczytać o przekrętach przy wykupywaniu ziemi przez właścicieli marketów oraz kwestie zmiany nazw w celu przedłużenia „wakacji podatkowych”. Reszty wpisu ww. kolegi pozwolę sobie nie cytować, bo jest na tak niskim poziomie, że trudno w nim znaleźć więcej argumentów.

Zastanówmy się, czym jest spowodowane to, że ludzie otwierają w niedzielę supermarkety. Sprawa jest tutaj wyjątkowo prosta – wynika to z decyzji właścicieli marketów, którzy sami wtedy nie pracują, jednak lubią patrzeć na rosnący zysk. Jednak ludzie Ci to najczęściej obcokrajowcy, którzy kosztem chęci zysku niszczą nasze polskie obyczaje. „Tolerancja religijna!” – powie ktoś. Cóż, tylko dlaczego kosztem większości? Ci sami właściciele sieci sklepów w swoich ojczyznach nie mogą otworzyć sklepu w niedzielę – i z tego nikt nie robi jakiegoś problemu. Czyżby bogatsze kraje (Włochy, Francja), w których obowiązuje zakaz handlu w niedzielę, pozwoliły na trwonienie pieniędzy? Oczywiście, że nie – bo wydawanie pieniędzy wobec szanowania własnych, narodowych obyczajów to cel szczytny. I tak Włochy, jak i Francja, szanują swoje wartości i nie dadzą sobie ich zmieniać. Jednak w Polsce można zrobić wszystko – wpajali nam lewackie wartości pod modną osłonką „liberalizmu” do tego stopnia, że plujemy na wszystko, co polskie i kosmopolitycznie szanujemy wszystko, co zachodnie. Czy to nie jest chore? Zobaczcie jednak, jaki bezradny staje się ów liberalizm, gdy zetknie się z narodem zdecydowanym i silnym – dlaczego liberałowie nie działają wśród muzułmanów? Niech im wpajają tolerancję religijną w takim wydaniu, jak u nas – czyli uprzywilejowanie dla ateistów i ignorancję religijną.

Liczę na rychłe wprowadzenie ustawy zakazującej handlu w niedzielę w sklepach wielkopowierzchniowych.

Zapraszam do dyskusji w komentarzach.