UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Gdy coś takiego miało miejsce za rządów PiS-u, to media by się zagotowały. Doszłoby do codziennych manifestacji, okupowania miejsca zamieszkania premiera, itd. Co ja mówię – przecież coś takiego już było! Vide koczujące pielęgniarki. Ale wtedy media były zgodne – zły PiS pozwala na takie traktowanie biednych kobiet.
Dzisiaj ten, który obiecywał drugą Irlandię, podwyższenie pensji wszystkim pracownikom budżetówki i powszechne miłosierdzie mówi, że protesty żon górników to „niepotrzebne marnowanie energii ludzkiej”. Pomaga mu Pawlak mówiąc, że rozwiązania w Warszawie nie będzie, nie chcąc nawet porozmawiać z pielęgniarkami. I co ciekawe – spróbujcie znaleźć informację o opisywanych przeze mnie wypowiedziach Tuska i Pawlaka w mediach, tzw. „liberalnych” – szukałem ich m.in. na Onecie, aby podlinkować. Nie znalazłem.
Do tego jeszcze pani Hall z niesamowitym zdziwieniem, że „dali tylko tyle, ile mogli” (podwyżek dla nauczycieli), bo budżet nie pozwala na więcej i skąd niby mają wziąć więcej? Tak – teraz zdziwienie, ale jak na PiS wołali to było cacy? I podczas kampanii wyborczej – nie dziwcie się, Wy obiecywaliście to tym ludziom. I teraz nie chcecie nawet z nimi porozmawiać?
Żeby było jasne, nie popieram protestów nauczycieli, medyków i pielęgniarek, zaś pod tymi górniczymi byłbym w stanie się podpisać niejako na przekór – bo wiem, co się teraz robi z kopalniami (doprowadzanie do ruiny, aby sprzedać czekającym tylko inwestorom z Czech i Niemiec) oraz widzę, jak media marginalizują ich problem. Odwrotnie proporcjonalnie do reakcji tychże na strajki medyków. A sprawa jest zupełnie inna, bo mowa jest o dużo mniejszych pieniądzach, które na pewno nie pójdą – w przypadku górników – na rekompensatę rosnących cen benzyny do rocznego Mercedesa.