UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
http://wiadomosci.onet.pl/1701244,11,item.html – jechał ponad 200 km/h, gdzie dopuszczalne było 50 km/h. Uderzył w betonowy słup wiaduktu. Wniosek nasuwa się wprost: słup nie powinien tam stać, najlepiej zburzyć cały wiadukt, a dla Zientarskiego trzeba zorganizować zbiórkę krwi. Biedaczyna, chociaż tak mu można pomóc.
UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Co było do przewidzenia, Marek Dochnal został kolejnym uciśnionym. Właśnie takich ludzi potrzebują media! Został aresztowany jeszcze za kadencji swoich kolegów z SLD, ale skoro został wypuszczony, to czemu by nie nawrzucać na PiS? I jako, że postanowił to właśnie zrobić, stał się ulubieńcem mediów – w końcu każdy wrzucający PiS-owi nim zostaje. Niezależna i obiektywna telewizja TVN była „Teraz my!” w internecie! Toż to widzowie ww. telewizji nie znają niczego ciekawszego, niż wysysanie z palca „afer” z PiS-em w roli głównej.
I oczywiście odwraca się uwagę od głównej sprawy z Dochnalem w tle. A za parę miesięcy nasz ukochany minister sprawiedliwości umorzy wszystkie sprawy przeciwko niemu.
UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Jako przeciwwagę do propagandy serwowanej przez sam rząd, postaram się opracować własne podsumowanie rządu Tuska. Bez pomijania ważnych spraw i serwowania zamiast nich tematów zastępczych.
Pierwszą ważną sprawą (a w mediach – incydentem) po wyborach było chęć powołania Michała Boniego na stanowisko ministra pracy. Była to pierwsza przesłanka do stwierdzenia, iż Donald Tusk zmarginalizuje lustrację. Poprzez późniejsze działania jego rządu (np. obcięcie budżetu dla kluczowego resortu IPN-u) ta przesłanka się potwierdziła. Niestety. Ale wracając do sprawy Boniego – PR Platformy oraz podległe mu media zrobiły ze sprawy to, czego się można było spodziewać – zamianę ról pomiędzy krytykującą opozycją (a konkretniej to PiS-em, bo LiD-owi nie przeszkadza agent na stanowisku rządowym) a właściwym „oskarżonym”. Zaczęły się standardowe śpiewki o miłości, wybaczeniu i nikłego znaczenia przeszłości w teraźniejszości. Do tego pokazano płaczącego TW w telewizji, czym zamknięto raz na zawsze sprawę w mediach. A kto jeszcze śmiał mówić o tym, ten oszołom, radykał i nienawistnik.
Jednak stołki przypadły nie tylko jednej kontrowersyjnej postaci. Do Boniego można dodać minister Zdrowia – Ewę Kopacz. Pani ta doprowadziła do gigantycznego zadłużenia ZOZ-u w rodzinnym Szydłowcu w typowo „socjalistyczny” sposób: zakupiła mnóstwo sprzętu, samochodów, itp. Nie byłoby w tym nic złego, ba! To bardzo szlachetne zachowanie dla rozwoju lokalnych struktur zdrowotnych. Jednak po tym wszystkim zostawiła ogromne długi, zaś sama – korzystając z wizerunku tej, która naprawiła szydłowiecki ZOZ – została posłanką i zostawiła z długami swojego następcę, który zresztą sam zrezygnował z tej posady ze względu na niemożność poradzenia sobie z długami. Na domiar złego, za ustępującego kierownika zarekomendowała swojego męża. Teraz owa pani zajmuje się służbą zdrowia, co przy widmie prywatyzacji służby zdrowia i słowach koleżanki pani minister – Beaty Sawickiej, nie rokuje dobrze dla tego resortu.
W międzyczasie szalały sondaże – poparcie dla rządu rosło (zresztą rośnie do tej pory) i niedługo trzeba się będzie pilnować, żeby nie przekroczyć liczby 100%. Od niedawna prowadzę „badania” w tej sferze – zapisuję wszelkie sondaże dot. poparcia konkretnych partii, będę je prezentował co miesiąc.
Na początku grudnia mogliśmy się dowiedzieć o podpaleniu samochodu Pitery. Oczywiście media, chwytając ten temat zastępczy – przedstawiły sprawę w sposób „oczywisty”: podpalenia dokonali wrogowie Pitery, najpewniej z PiS-u. Do takiej interpretacji przyczyniła się jednak sama poszkodowana, łącząc wywiad o samochodzie z… wyrażeniem konieczności pozbawienia Mariusza Kamińskiego posady szefa CBA. To tylko początek przejmowania CBA przez PO, docelowo apolityczna Pitera przejmie stołek politycznego Kamińskiego. W tym celu zresztą napisała raport, który potem okazał się nie być raportem oficjalnym, jeszcze później – notatką prywatną, a gdy zażądano upublicznienia raportu, na który tak wielu polityków PO powoływało się w dyskusjach przeciwko CBA – okazało się, że raport może w ogóle nie istnieć!
Rząd Tuska to także przywracanie potulnego wizerunku Polski w świecie. Nie można tu zapomnieć o Lechu Wałęsie i Władysławie Bartoszewskim, którzy zajmują stanowiska doradców w tym rządzie. O ile pierwszy jest na tyle skompromitowany, że nikomu nie trzeba o tym przypominać, o tyle z tym drugim dzieją się dziwne rzeczy. Media przedstawiają go jako profesora (a ma ledwo maturę) i mentora, wzór intelektualny i dyplomatyczny, zaś ponad wszystko apolityczny patriota! Na temat profesury pisałem osobny wpis, zaś o jego apolityczności mówi aż nadto poniższy filmik:
Ten rząd to także fala strajków: nauczycieli, górników, pielęgniarek, lekarzy, celników, przewoźników. Co ciekawe, rola niektórych z wymienionych przeze mnie grup zawodowych zmieniła się diametralnie przy zmianie rządów. Otóż np. owi lekarze oraz pielęgniarki, które za rządu PiS-u były ofiarami zamordystycznego ustroju wprowadzanego przez Kaczorów, stali się nagle „tymi złymi”, żądającymi od miłosiernego premiera rzeczy niemożliwych. Zaś najgorszym z możliwych protestów był strajk górników z Budryka – tutaj książę Pawlak nawet nie chciał rozmawiać z żonami strajkujących, ot – wiejski techno-liberał! Powszechnie wiadomą rzeczą jest przecież to, iż górnicy przyzwyczaili się do socjalizmu, zaś górnictwo to niedochodowa dziedzina przemysłu. Przynajmniej w mediach, chociaż statystyki zdają się temu zaprzeczać.
Zbliżenie się do Rosji. W sposób pokazowy przedstawiono „otwarcie granic Rosji dla polskiego mięsa”. Żadnego otwarcia nie było, przewieziono 20 ton mięsa, zaś reszta i tak szła przeetykietowana, jak wcześniej. Uległość wobec Rosji doprowadziła do reaktywacji Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Obiecano też na kolanach, że nie zbuduje się w Polsce tarczy przeciwrakietowej bez zgody Kremla. Zaś sam Putin pogroził palcem, że jeśli coś takiego nam do głowy przyjdzie, to najzwyczajniej w świeci będziemy celem rakiet rosyjskich. No cóż, nie ma się co przejmować – rakiety to przecież metoda dyplomatyczna, a miłość naszego premiera wystarczy za tarczę.
Nie piszę o tematach zastępczych, bo było ich aż nadto dużo. Trąbienie o zagłuszaniu pielęgniarek przez PiS w czasie, gdy wyszło na jaw umorzenie przez Pawlaka pół miliarda długu spółce J&S, żałoba nad dwoma laptopami i jednym telefonem w tym samym czasie i wpajanie ludziom, że dane przetrzymuje się w matrycy laptopa.
Na koniec mógłbym życzyć tylko, aby ten rząd się jak najszybciej podał do dymisji. Ale pomimo masy sondaży, to długo nie pociągnie. Przynajmniej na to liczę.
UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Tak, jak dzisiaj pisałem na Blipie, rośnie nam na Joggerze liczba wpisów mówiących o tym, jak to bardzo tego typu zabawy „ssą”. Byłoby OK, gdyby autorami tych wpisów nie byli Ci, którzy… jeszcze jakiś czas temu głośno anonsowali swoje zgłoszenie w takim konkursie i zachęcali do wysyłania SMS-ów.
Jednak gdy jesteśmy już po wynikach, i żaden z Joggerowych blogów nie wygrał, to takie echa frustracji są oczywiste. Teraz właśnie konkursy, na które autorzy sami się zgłaszali, są czymś okropnym, subiektywnym, komercyjnym, zaś głosujący to bezguścia. Przyznam, że śmieszne to jest w obliczu tego, co czytałem jeszcze jakiś czas temu na tych blogach w ramach konkursowej gorączki. 😉
Nie mam nic do konkursów mających na celu wyłonienie najciekawszych – według czytelników – blogów. Ale nie lubię frustratów, którzy nie umieją przegrywać. Tak samo, jak nie lubię konkursów, w których zgłaszającym musi być sam autor. Bo czyż to nie jakiś przejaw narcyzmu – zgłaszać coś swojego jako „kandydata” do najlepszego bloga? Według mnie to trochę niesmaczne.
Na pocieszenie dla niepocieszonych mogę przypomnieć istotny fakt: panowie i panie, nie ma się co martwić! Przecież to były konkursy na najlepsze blogi roku 2007 według czytelników, a oni, jak wiadomo – mało się na tym znają! Pamiętajcie, że Wasze blogi będą najlepszymi blogami roku 2007 według Was samych! I chyba to się liczy, prawda? Przecież skoro Wy jesteście tacy świetni, to Wasze „dzieła” również, prawda?
No i na koniec dotychczasowa lista narzekających (jeśli mi jakiś wpis umknął, prosiłbym o poinformowanie mnie o nim):
UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Delikatnie mówiąc – szlag mnie trafia, gdy nagle, uwielbiany jeszcze parę miesięcy temu męczennik medialny, ofiara zamordyzmu Kaczyńskich i podległego jej CBA, Jaromir Netzel, dzisiaj jest już „tym złym”, gdy się okazuje, że wypłacił odszkodowanie dla rodziny Anny Kalaty. I nie chodzi mi o sam fakt wypłacenia tych pieniędzy (1,5 mln z tego, co pamiętam), ale o żonglowanie wizerunkiem na podstawie tego, czy zachowanie danej osoby jest wygodne i poprawne politycznie, czy nie. Cieszy mnie tylko to, że osoby przyjmujące wizerunki serwowane przez media muszą dość często czuć się ogłupione, gdy nagle osoba, której jakiś czas temu bronili i podawali jako argument w dyskusji przeciwko PiS-owi, dzisiaj jest już czarną owcą.
UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Podczas, gdy w mediach pisze się o wszystkich możliwych permutacjach w sprawie uszkodzenia laptopa Ziobry, przemilczany jest temat umorzenia przez Pawlaka prawie pół miliarda złotych kary dla spółki J&S. W końcu czym jest pół miliarda przy 4 tysiącach? A już na pewno przy tajnych danych i zapiskach jakichś przekrętów Ziobry, bo w końcu po co by uszkadzał nośnik danych w swoim laptopie – matrycę?
UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Pamiętam czas, gdy zakładałem tego bloga. Jeszcze parę miesięcy przed tym zdarzeniem, gdyby ktoś mi powiedział: „Będziesz prowadził bloga”, szczerze bym go wyśmiał. Bardzo nie lubiłem blogów i całej tej idei pisania o byle czym, taki pamiętnikowy ekshibicjonizm. Tak – bo wtedy jeszcze nie wiedziałem, że można prowadzić blogi nie tylko o tym, co się dzisiaj zjadło na kolację, ale i o rzeczach bardzo ciekawych.
Nie oszukujmy się – dzisiaj blogi są najpopularniejszą formą zaistnienia w sieci oraz główną konkurencją dla papierowych i elektronicznych gazet. Bo czy dobrze dobrany zestaw blogów w czytniku nie może wyprzeć gazet? Może, a mają one dodatkowo tę zaletę, że przeczytamy w nich o kwestiach, o których – ze względu na polityczną poprawność – w papierowych wydaniach możemy tylko pomarzyć.
Co jednak dzisiaj zostało z idei blogów? Uważam, że fascynacja nimi lekko się wypaliła. Doszło już przecież do tego, że blogi robią za pamiętniczki różowych nastolatek, pseudogazety, kontenery informacji, publikatory artykułów, poradniki, czy nawet dynamiczne strony WWW! Tak, jak ktoś już pisał – sytuacja zaczyna być podobna do tej z forami (?) internetowymi – po okresie fascynacji i zastępowaniu nimi wszystkiego, obecnie są wykorzystywane tylko tam, gdzie jest to niezbędne. Bo komu chce się stawiać forum tylko po to, aby poznać opinie na dany temat czytelników? Wystarczy przecież subdomena blog i wpis z prośbą o nie.
Tak, pamiętamy swego czasu „aferę riddlegate”, kiedy to zadufany w sobie webdesigner narzekał na kryzys polskiej blogosfery, że ona denna, że nic ciekawego, i że dobre blogi mają wyłączone komentarze. Było to niespełna dwa lata temu, kiedy ów prorok zapowiadał koniec polskiej blogosfery. Dwa lata minęło i ma się ona naprawdę dobrze. A to, że sam prorok nie ma już pomysłu na lansowanie się wśród polskich czytelników, nie oznacza wcale, że jesteśmy gorsi. Teraz wyrusza w świat i będzie lansował się tym samym, czym u nas, tyle, że w bardziej poprawnym języku – bo po angielsku. Po co pisać po polsku, skoro po angielsku może liczyć na dużo większą liczbę czytelników, nieporównywalną z tym naszym joggerowym światkiem? No właśnie – lans. Bez niego tacy ludzie, jak on, po prostu się wypalają. Gdy zwolnił z dodawaniem wpisów okazało się, że brakło pomysłów. No i po co będzie się lansował, skoro liczba subskrybentów zaczęła coraz wolniej rosnąć? Olał Was, jego sprawa, ale śmieszą mnie komentarze pod ostatnim wpisem na jego blogu. Gość bez owijania w bawełnę powiedział, że ma w dupie polskich czytelników i woli tych zagranicznych, a ludzie rozpaczają po nim jak po śmierci matki. Ech.
I nie jest prawdą, że wszyscy, którzy na podobieństwo proroka zakończyli pisanie blogów już nie wrócą – wrócą, jeśli nie po jakimś czasie, to na innej platformie. Bo i sam prorok nie odchodzi, lans to część jego życia, on po prostu zmienia język.
Dlatego Joggerowej blogosferze życzę wszystkiego najlepszego. Niech każdy pisze to, o czym lubi (mimo tych ironicznych epitetów przytoczonych przeze mnie wyżej). Ja też wrócę do komentowania polityki i czasem innych rzeczy, związanych ze studiami, informatyką czy samochodami.
UWAGA! Ten wpis ma już 17 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Dzisiaj przeglądając Onet wpadłem na pewien pomysł. Otóż większość z nas zna propagandowe zastosowania sondaży przez dzisiejsze media. I właśnie dzisiejszy sondaż, a właściwie jego różnica wobec wczorajszego (wzrost poparcia dla PiS o 8 punktów procentowych w jeden dzień!) pchnęła mnie do weryfikacji wyników prac sondażowni.
Warto znać statystyki dot. sondaży: które sondażownie są najczęściej wybierane przez media, jakie są różnice między poszczególnymi sondażami, jak zmieniają się tendencje w kolejnych sondażach, które sondażownie faworyzują konkretne partie, itd. Jednak aby takie statystyki opracować, trzeba mieć bazę sondaży. I takową właśnie zaczynam opracowywać.
Dodałem już do czytnika RSS seed Onetu oraz opracowałem odpowiedni filtr. Zostanę powiadomiony o każdym nowym sondażu nawet, gdy będzie on publikowany na krótko na stronie głównej. Następnie wykonuję zrzut ekranu (aby mieć czym poprzeć statystyki). Pod koniec miesiąca planuję zebrać wszystkie sondaże w arkuszu kalkulacyjnym bądź PDF-ie i podać je do wiadomości na tym joggerze.
Być może jest to poroniony pomysł, jednak chciałbym wypełnić tą pustkę medialną, w której jedna strona milczy, czyniąc sondaże i wszelkie z nimi związane manipulacje tematem tabu, zaś druga strona – narzeka jedynie na podstawie odebranych sondaży. Oczywiście – druga grupa nie może często poprzeć swoich tez, ponieważ takie serwisy jak właśnie Onet po kilkunastu dniach usuwają artykuły bądź umieszczają je w płatnej bazie.
Byłbym też wdzięczny za komentarze nt. Waszego zdania w tej sprawie.
Nie będzie tarczy przeciwrakietowej, nie będzie dywersyfikacji dostaw gazu, za to będzie rurociąg pod Bałtykiem do Niemiec. A nasz ukochany premier pod tym wszystkim się podpisze.