http://wiadomosci.onet.pl/1701244,11,item.html – jechał ponad 200 km/h, gdzie dopuszczalne było 50 km/h. Uderzył w betonowy słup wiaduktu. Wniosek nasuwa się wprost: słup nie powinien tam stać, najlepiej zburzyć cały wiadukt, a dla Zientarskiego trzeba zorganizować zbiórkę krwi. Biedaczyna, chociaż tak mu można pomóc.
A serio, to dokładnie tak, jak w tytule wpisu.
Bez przesady, nie wszędzie jest sens stawiania ograniczenia do 50, chyba nie poto buduje się trasy szybkiego ruchu w miastach.
A internauci i tak już wydali wyrok na zakład dróg miejskich, bo tam jakiś garb jest, hehe.
Oczywiście o sprawie szybko zapomnimy, bo dopóki sprawca nie będzie obciążany kosztami akcji ratunkowej, sprzątania po wypadku i rekonwalescencji/odszkodowania dla ofiar skutku to nie odniesie. Szkoda PZU, bo wtopiło kasę w reklamę.
Z tego co wiem, to ten garb to celowa monda na drodze.
Jeśli jechał 200 przy ograniczeniu do 50, to albo miał ważny powód, albo był wariatem drogowym.
Tak czy owak gościa będą żałować, bo znany, ale gdyby to był nikomu nieznany obywatel, to jego przykład służyłby jako przestroga przed nieodpowiedzialnością i głupotą…