Powtórka?

UWAGA! Ten wpis ma już 16 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

http://wiadomosci.onet.pl/1853407,11,item.html. Coś mi to przypomina: ministerstwo, protestujące grupy zawodowe, odmowa rozmowy w „Dialogu”, okupowanie budynku. Ale jednak czegoś mi tu brakuje. Bo gdzie są te wszystkie media piętnujące odmowę rozmowy premiera ze związkowcami? Gdzie całodobowe relacje z sytuacji w ministerstwie? Gdzie jest Kwaśniewska z różami? Gdzie Gronkiewicz-Waltz z kanapkami? Tego wszystkiego nie ma. Ciekaw jest tylko, dlaczego?

Dzień bez zakupów

UWAGA! Ten wpis ma już 16 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Tak, to dzisiaj. Dzień, w którym jako prawdziwy Europejczyk powinieneś się wstydzić, jeżeli zrobiłeś zakupy. To najlepszy dowód na to, jak przesiąkniętą kapitalizmem jesteś świnią! Dlatego też proponuję – jeżeli nie zrobiłeś jeszcze zakupów, nie rób ich dzisiaj – to zbawi świat. A jeśli już koniecznie musisz, to proszę, wstrzymaj się chociaż do niedzieli. Wtedy możesz z czystym sumieniem obkupić się za wszystkie czasy!

TAXI

UWAGA! Ten wpis ma już 16 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Jedzie przed Tobą ze stałą, dość niską prędkością taksówkarz? Uważaj, bo pewnie zaraz skręci albo zatrzyma się bez kierunku. Po rocznych obserwacjach plasują się u mnie na drugim miejscu najgorszych kierowców, zaraz po kobietach. Taki taksówkarzyna rzadko włącza światła, a jak już włączy, to najpewniej jedno ma spalone. Mówię oczywiście o światłach mijania, bo pozycji już nie ma szans u nich uświadczyć. Oprócz tego, wpychają się na siłę i zatrzymują gdzie tylko chcą. Pierwsi trąbią, gdy nie ruszysz sekundę po zapaleniu się zielonego.

Tak, mocno tutaj generalizuję, bo zdarzają się i „normalni”. Ale gdy większość z tych, których widzę podpada pod ww. schemat, to możliwości są dwie: albo mam pecha, albo rzeczywiście „normalnych” taksówkarzy można uznać za wyjątki potwierdzające regułę. Tylko potem śmieszy mnie to, jak słyszę w radiu, że korporacja ma na celu utrzymywanie wysokiej jakości świadczonych usług.

Kolejni „nonkonformiści”

UWAGA! Ten wpis ma już 16 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Jak donoszą, uczniowie pierwszej klasy jednego z łódzkich liceów, podjęli „śmiałą i świadomą decyzję”. Otóż przestali chodzić na religię. Zamiast niej, chcą chodzić na etykę. Oczywiście, są mądrzy, bo jeszcze nie wiedzą o tym rodzice. A takie pieprzenie, że „uczniowie I D będą chodzić na etykę” ma tyle wspólnego z rzeczywistością jak to, że ja mogłem sobie w liceum życzyć więcej godzin matmy zamiast j. polskiego. A co najlepsze – nauczyciele są szczęśliwi. Popierają uczniowską anarchię. Przyznam, że zazdroszczę uczniom tej klasy – może mają poprzewracane w dupach, ale teraz pokazano, że wolno im wszystko. Zaczęło się od religii, a skończy na doborze nauczycieli, bo Ci dotychczasowi „za dużo wymagają”. I ciekaw jestem wtedy słów tych, którzy popierają teraz uczniowski „zryw”. Ale cóż, za „odwagę”, jaką jest zapewne pokazanie swojej gęby w gazecie trzeba płacić. A że nauczycielom akurat łatwo cokolwiek wmówić, to problemu nie było – zrobili robotę planowaną przez dziennikarzy, a sami żyją w świadomości, że są bohaterami.

Drogówka

UWAGA! Ten wpis ma już 16 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Są dwa rodzaje policjantów, jeśli chodzi o drogówkę: Ci, którzy mają na celu spowolnienie ruchu na danym odcinku oraz Ci idioci, którzy ten ruch przyspieszają. Ci pierwsi wykazują zrozumienie dla wszelkich patroli lotnych – bo w końcu ustawienie suszarki nie odbywa się po to, by kogokolwiek karać, ale po to, aby zwolnić ruch w miejscu niebezpiecznym (czyli w ruchliwym terenie zabudowanym). Nie czują oni satysfakcji z zatrzymywania „szybszych” kierowców, ustawiają się w miejscu widocznym i mile widziane jest wtedy ostrzeganie się poprzez mignięcie długimi czy inne przyjęte gesty. Pomaga w tym również CB radio – kierowcy ostrzegają się na kilka kilometrów przed patrolem, i wtedy też zwalniają. Słowem: wilk syty, i owca cała. Policjanci osiągnęli cel, kierowcy zaś są zadowoleni, iż „wykiwali” tych pierwszych. Następnym zaś razem, gdy będą jechać tą samą trasą, zastanowią się, czy aby nie ma tam znowu patrolu, więc profilaktycznie zdejmą nogę z gazu, choćby na kilka kilometrów.

Są jednak też Ci drudzy, których świadomie określiłem mianem idiotów. To po prostu zwykłe buraki, którzy jakimś tam sposobem dostali się niegdyś do policji. Jak mawiają – chłopa ze wsi wygonisz, ale wsi z chłopa nigdy. Tak jest też w tym przypadku. Chłopcy dorwali zabawki i się popisują: chowają po krzakach, mylą na CB. Prędkość wzrasta, bo w końcu mało kto ich zauważa, nikt się nie ostrzega. A na CB przecież mówią, że czysto – to dociskamy! I ta buraczana satysfakcja, gdy złapią kogoś i wlepią mu wysoki mandat. Co z tego, pachołki, że złapiecie pięciu, skoro piętnastu innych popędzi dalej, szybciej, niż zamierzali? Ważne przecież, że zebraliście dużo mandatów w ciągu dnia – możecie liczyć na premię! A jak pozostałych piętnastu ubije kogoś kilkaset metrów dalej, to będziecie dumnie pokazywać swoje mordy w telewizji, propagandowo wskazując na „skutki brawury i nadmiernej prędkości”.Bo przecież komu zdrowemu na umyśle przyjdzie go głowy, że tą brawurę podsycili stróże prawa?!

Pół biedy, gdy do swoich zabaw używają samych radarów – w końcu są one od pomiaru prędkości, a i ukarać prewencyjnie kogoś przecież trzeba. Gorzej, gdy te same pachołki dosiądą jakiś nieoznakowany wóz z wideoradarem. Tam to dopiero można premię nałapać! I jadą debile po kilkanaście kilometrów za delikwentem, aż w końcu osiągną cel – bo nagrywany przekroczył podwójną ciągłą oraz prędkość o 30 km/h! Tyle, że przy wyprzedzaniu traktora, jadącego z przyczepą kilkanaście kilometrów na godzinę. Znów dumni wystawią mandat – ale im się udało! Również tym razem nie przyjdzie im do głowy, że od prędkości są suszarki, i to w terenie zabudowanym. Zamiast używać nieoznakowanego radiowozu do tropienia manewrów niebezpiecznych tam, gdzie zwykły radiowóz czy patrol lotny nie ma na to szans, zamiast wyłapywać idiotów wyprzedzających na pasach, zamiast karać za ryzykowne manewry – panowie po prostu znaleźli sobie substytut radaru, tyle, że dużo wygodniejszy. Raz, że nie trzeba stać na deszczu, a dwa – że mają wszystko na dysku, nie ma problematycznych rozpraw sądowych, bo ktoś stwierdził, że policjant kłamie.

Przeczytałem jeszcze raz cały wpis, i mam wrażenie, jakby pisała go osoba wylewająca żale, bo ktoś ją dzisiaj za takie wykroczenie złapał. Otóż prostuję – nikt mnie nie złapał (aczkolwiek kiedyś niegroźną z nimi przygodę miałem), ale naszło mnie dzisiaj na te refleksje w czasie jazdy, gdy widziałem kolejną „brawurową” akcję buraczków z „cegiełki”.

Tam, gdzie PR już nie pomaga

UWAGA! Ten wpis ma już 16 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

W ostatnich dniach byliśmy świadkami sporu prezydent-premier. Chodziło o uczestnictwo na szczycie UE. Premier z ministrami miał tam lecieć sam, jednak prezydent również chciał się pojawić na ww. szczycie. Media przedstawiały wszystko jako „przepychanki”, jednak te tak naprawdę miały miejsce w przypadku strony rządowej. Najpierw szeroko ogłaszano, iż temat Gruzji nie będzie omawiany na szczycie. Propagandę taką siał minister Sikorski. Jednocześnie nie przedstawiono przedstawicielom prezydenta harmonogramu szczytu. Ten jednak udało się zdobyć od prezydencji francuskiej, po czym nastąpiło prostowanie informacji nt. Gruzji, tyle, że przez przedstawicieli prezydenta (Kownacki, Kamiński), i dodatkowo – w mediach.

Następnie sięgnięto po sztuczki z samolotem. Uniemożliwiono wspólny lot premiera z prezydentem (odmówili Ci sami, którzy swego czasu nagłaśniali, jak to Tusk dba o tanie państwo). Kolejna pytanie o możliwość lotu rządowym samolotem została zignorowana, odpowiedziano zaś dopiero dzisiaj rano, gdy prezydent dotarł na miejsce innym samolotem.

Jednak do szczytu było coraz bliżej, a wizja pojawienia się prezydenta na nim coraz bardziej możliwa. Zaczęto więc siać propagandę o łamaniu konstytucji, oczywiście – przez prezydenta, a jakże. Co bardziej dociekliwi dotarli do odpowiedniego akapitu, który brzmi następująco:

Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem.

Pozostali uwierzyli na słowo spin doctorom PO.

Jednak już rano miłość się skończyła – Tusk otwarcie powiedział, iż „prezydent nie jest mu potrzebny [na szczycie – dop. własny]”. Mimo tego, głowa państwa dotarła na miejsce. I tutaj Tusk pokazał już w pełni, jak małym jest człowiekiem, gdy działają nerwy i w pobliżu nie ma wytycznych ani specjalisty od PR-u. Gdy zobaczył nadchodzącego prezydenta, opuścił wzrok, po czym przywitał się (prezydent poklepał go jeszcze po plecach). Potem zaś, gdy prezydent powrócił na swoje miejsce, Tusk ostentacyjnie odwrócił się do niego „dupą” i udawał, iż go nie widzi, rozmawiając z premierem Danii.

Kto nie widzi w tej całej sytuacji ogromu zakłamania i sprzeczności PR-owych, temu naprawdę zazdroszczę postawy. Bo mnie autentycznie trafia szlag.