Gdy czytałem wynurzenia pewnego kapitalisty na garnuszku rodziców, uważałem, że propozycje, którymi się zachwycał, są zupełnie abstrakcyjne. Dzisiaj jednak mój pogląd na ten temat się zweryfikował. Piękną niespodziankę szykuje nam rząd. Ja jeszcze jakoś sobie poradzę, bo przerejestruję samochód na zabytek, ale ciekawe co z tymi, którzy mają samochody starsze niż z 1992 i zbyt “młode” na taką operację. Może rząd zorganizuje kolejną konferencję, na której przedstawi zalety przesiadki na rower?
Jakiego kapitalisty? 😀 Toż on jest bardziej zlewaczały niż ja 😀
Żartuję. 😉 Chodziło mi o ten wpis o starych samochodach, w którym pokazał swoje „dojrzałe” podejście do życia. ;d
Pardon, jeszcze lekko zaspany jestem :p
BTW – miałem na te wakacje plan na przejęcie ojcowskiego Poloneza (ATU Plus 1.6 GSI ’98) i zrobienie prawa jazdy, ale wychodzi mi że chyba nie będzie mnie na to stać
Ponoć najwięcej zapłacą ci, których właśnie nie stać na megawypaśne auto salonowe, a zamiast tego kupili sobie poręczne urządzenie do jeżdżenia. Jak to szło?
„everybody knows the fight’s been fixed:
the poor stay poor, the rich get rich
that’s how it goes –
and everybody knows” [Cohen]
@bartini: bycie bardziej zlewaczałym niż Ty staje się coraz łatwiejsze, co pozwalam sobie odnotować z niejaką satysfakcją 🙂
No… Ludzie przekalkulują co trzeba i wyjdzie na to, że bardziej się opłaci kupić droższy samochód i zapłacić kilka setek podatku niż tańszy i kilkanaście setek…
Tak czy siak kasę wyłożyć trzeba to już lepiej mieć nowszy samochód niż wyższy podatek.
Rząd sobie bardzo mądrze kalkuluje… Samochody odsprzedawane po 1000 razy nie generują żadnego zysku do kasy państwowej, więc czemu by nie dowalić podatku, który zapłacić będzie musiał każdy kolejny właściciel (tak?).
Jak zwykle tylko wytrzepali pomysł, który nijak się ma do rzeczywistości. Na jakim świecie ci ludzie żyją… ==’
Albo nie kupią żadnego samochodu i skarb państwa gówno zarobi.
No ale czym wtedy będą się poruszać? Przecież nie zaczną nagle na nogach chodzić. A ci których do tej pory było stać na benzynę chyba samochód już mają jakiś.
Ale fakt, będzie więcej tych osób, które samochodu wcześniej nie miały i ten podatek tylko je utwierdzi w przekonaniu, że jakoś bez niego przeżyją.
Nadal utrzymuję, że pomysł z tym podatkiem jest idiotyczny od strony użytkowników samochodów, ale od strony kasy państwowej ma jakiś pokrętny sens.
anoriell: Jak śmiałeś pomyśleć, że samochody sprzedawane po 1000 razy nie generują żadnego zysku do kasy państwowej – podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC)to się nazywa. 😉
W bardziej cywilizowanych państwach stosuje się metodę kija i marchewki – wprowadzając kary lub opłaty jednocześnie tworzy się możliwość ich uniknięcia, choćby przez dopłaty przy zakupie nowego samochodu, czy też złomowaniu. Takie rozwiązanie jest w miarę uczciwe. Natomiast w Polsce politycy w ramach „oszczędności” poprzestają na kiju, nie myśląc o konsekwencjach swoich bezmyślnych działań.
Chęć zmniejszenia poziomu zanieczyszczenia powietrza w naszych miastach jest oczywiście dobra, jednak w proponowanej postaci jest to jedynie marna karykatura rozwiązań stosowanych na zachodzie.
Widać nasi samozwańczy „cudotwórcy” mają na wszystko jedną radę: nałożyć podatek. Tak to każdy głupi potrafi. Ale o zdolność do wymyślenia sensownych rozwiązań POkrak bym nie posądzał…
Mój dopiero za rok będzie dostatecznie ,,wiekowy’‘ na zabytek, ale już mi ręce opadają. Nie wiem czy chce mi się użerać z zabytkowym — boję się problemów z ewentualnymi naprawami, czy renowacją. Po to wkładam pieniądze w samochód, żeby mi ta banda nierobów przywaliła jeszcze taki bonus. W tym kraju wszystko stoi na głowie.