UWAGA! Ten wpis ma już 14 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Od mniej więcej 10 kwietnia 2010 r., lud polski – dumnie zasiadający przed telewizorami – żyje tematami zastępczymi. A trzeba przyznać, że dobierano są one pierwszorzędnie. Najpierw „poważna i rzeczowa dyskusja” nt. pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu (w celu przesunięcia uwagi opinii publicznej od praktycznego braku działań ws. śledztwa), potem – nieco przypadkowo – wyrażenie woli usunięcia krzyża sprzed pałacu prezydenckiego przez Bronisława Komorowskiego (rozniecane w celu przykrycia podwyżki podatku VAT, akcyzy na paliwa, itp.), a na koniec – dopalacze. Tak, ten ostatni temat również skutecznie rozgrzewa ludzi – patrząc choćby na ilość wpisów na blogach, które traktują nie tyle o absurdalności działań rządu, ale których autorzy próbują dyskutować nt. samych dopalaczy. Ku uciesze rządzących, bo przecież o to chodziło. Zastanawiam się tylko, co chcą przysłonić tym razem.
PO zaczyna już ostatnio jechać po bandzie. A chodzi konkretnie o sprawę odejścia Palikota z tej partii. Pamiętam reakcję polityków z partii Palikota na jego kolejne prowokacje: albo „Platforma odcina się od sprawy”, albo „Palikot próbuje podjąć dyskusję na ważne tematy”. Przypomnijmy – tematy te to np. „czy Lech Kaczyński jest alkoholikiem?”, podczas, gdy nie było nawet klipu na YouTube, którym Palikot mógłby podniecić młodzież, utwierdzając ją w swoich tezach. I jednocześnie biorąc pod uwagę to, że poprzednik ś.p. Lecha Kaczyńskiego był jawnym alkoholikiem, zdarzało mu się nieraz prezentować w stanie upojenia na oficjalnych uroczystościach czy wystąpieniach. Ciekawostka – niedawne dość mętne przemówienie Bronisława Komorowskiego zostało przez ww. posła przemilczane.
Ale wracając do tematu: każdy apel o usunięcie Janusza Palikota z PO kończył się tak samo – „następnym razem już mu nie ujdzie na sucho” albo „nie można ograniczać wolności słowa w polskiej polityce”. Dodajmy, że odpowiedzi takie padały zawsze wtedy, gdy chodziło o prowokacje wobec opozycji. Bo gdy usłyszałem ostatnio zarzuty lubelskiego posła wobec Grzegorza Schetyny, strumień wypowiedzi z ich partii był jasny – Palikot powinien opuścić partię już następnego dnia, a dodatkowo – do sądu. Przecież to niedopuszczalne tak pomawiać ludzi, prawda?
Ja zaś zastanawiam się nad pewnym fenomenem. Jak to możliwe, że po tych wszystkich sprawach, które – wydawałoby się – powinny negatywnie wpływać na wizerunek koalicji rządzącej, PO nadal wygrywa wybory? Bo gorszego pasma nieszczęść wyobrazić sobie chyba nie można: afera hazardowa (po cytatach z której niemal wszyscy łapali się za głowy), katastrofa smoleńska (i fakt, że po pół roku dalej nie wiemy NIC), kilka fal powodziowych, podwyżka podatków i rosnący w niespotykanym dotąd tempie dług publiczny. A PO jest przecież świeżo po wygranych wyborach prezydenckich, a niedługo niewątpliwe – samorządowych. Mi się to przestaje powoli mieścić w głowie.<.p>
PS: Wszystkim zaniepokojonym ostatnim sondażem, Gazeta Wyborcza postanowiła przyjść z pomocą. W sondażu na jej zlecenie wszystko już się zgadza, proszę się nie przejmować sondażami zlecanymi przez zamordystyczne media PiS-owskie.