Normalne wybory?

UWAGA! Ten wpis ma już 14 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Mam już powoli dość kampanii wyborczej dla idiotów. Ktoś, kto miał pomysł na zakazanie billboardów komitetów wyborczych przed wyborami, nie był taki głupi. Już nawet pomijam formę – bariery energochłonne między pasami drogi tranzytowej w Lublinie obklejone na całej długości plakatami, odstęp między kolejnymi to jakiś metr. Ale na „wewnętrznych” drogach miejskich jest jeszcze gorzej. O ile same billboardy są wysoko i musiałbym się wychylać, żeby zobaczyć ich treść z samochodu, stojąc w korku, o tyle plakaty są na każdym słupie. Na każdym.

Oczyma duszy już widziałem babkowiny zaznaczające na kartach wyborczych nazwiska takie, jak „ZACZYŃSKI” czy „KOMORSKI” – kurewstwo ze strony komitetów, jednak jak ktoś idzie na wybory prosto ze sklepu, zupełnie nie interesując się kandydatami poza tym, co się zobaczy/usłyszy w mediach, to jednak mi go nie żal. Ale najbardziej irytuje mnie jawne celowanie w idiotów. Bo jak można nazwać plakat wyborczy, który nie zawiera w sobie nic, poza hasłem zachęcającym do głosowania na daną listę? W zasadzie chodzi o całą serię plakatów:

Jednak – jak się okazuje – idiotów nie brak. Bezlitośnie się o tym przekonałem, trafiając jakiś czas temu na ten klip:

Chciałbym się doczekać normalnych czasów. Ordynacji wyborczej zresztą też. Jednak chyba zbyt szybko to nie nastąpi, bo idiotokracja dopiero zmierza do punktu kulminacyjnego w Polszcze.

Przy okazji – ciekaw jestem, co na tego typu ironiczną reklamę powie Bolek. :>

Tematy zastępcze w natarciu

UWAGA! Ten wpis ma już 14 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Od mniej więcej 10 kwietnia 2010 r., lud polski – dumnie zasiadający przed telewizorami – żyje tematami zastępczymi. A trzeba przyznać, że dobierano są one pierwszorzędnie. Najpierw „poważna i rzeczowa dyskusja” nt. pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu (w celu przesunięcia uwagi opinii publicznej od praktycznego braku działań ws. śledztwa), potem – nieco przypadkowo – wyrażenie woli usunięcia krzyża sprzed pałacu prezydenckiego przez Bronisława Komorowskiego (rozniecane w celu przykrycia podwyżki podatku VAT, akcyzy na paliwa, itp.), a na koniec – dopalacze. Tak, ten ostatni temat również skutecznie rozgrzewa ludzi – patrząc choćby na ilość wpisów na blogach, które traktują nie tyle o absurdalności działań rządu, ale których autorzy próbują dyskutować nt. samych dopalaczy. Ku uciesze rządzących, bo przecież o to chodziło. Zastanawiam się tylko, co chcą przysłonić tym razem.

PO zaczyna już ostatnio jechać po bandzie. A chodzi konkretnie o sprawę odejścia Palikota z tej partii. Pamiętam reakcję polityków z partii Palikota na jego kolejne prowokacje: albo „Platforma odcina się od sprawy”, albo „Palikot próbuje podjąć dyskusję na ważne tematy”. Przypomnijmy – tematy te to np. „czy Lech Kaczyński jest alkoholikiem?”, podczas, gdy nie było nawet klipu na YouTube, którym Palikot mógłby podniecić młodzież, utwierdzając ją w swoich tezach. I jednocześnie biorąc pod uwagę to, że poprzednik ś.p. Lecha Kaczyńskiego był jawnym alkoholikiem, zdarzało mu się nieraz prezentować w stanie upojenia na oficjalnych uroczystościach czy wystąpieniach. Ciekawostka – niedawne dość mętne przemówienie Bronisława Komorowskiego zostało przez ww. posła przemilczane.

Ale wracając do tematu: każdy apel o usunięcie Janusza Palikota z PO kończył się tak samo – „następnym razem już mu nie ujdzie na sucho” albo „nie można ograniczać wolności słowa w polskiej polityce”. Dodajmy, że odpowiedzi takie padały zawsze wtedy, gdy chodziło o prowokacje wobec opozycji. Bo gdy usłyszałem ostatnio zarzuty lubelskiego posła wobec Grzegorza Schetyny, strumień wypowiedzi z ich partii był jasny – Palikot powinien opuścić partię już następnego dnia, a dodatkowo – do sądu. Przecież to niedopuszczalne tak pomawiać ludzi, prawda?

Ja zaś zastanawiam się nad pewnym fenomenem. Jak to możliwe, że po tych wszystkich sprawach, które – wydawałoby się – powinny negatywnie wpływać na wizerunek koalicji rządzącej, PO nadal wygrywa wybory? Bo gorszego pasma nieszczęść wyobrazić sobie chyba nie można: afera hazardowa (po cytatach z której niemal wszyscy łapali się za głowy), katastrofa smoleńska (i fakt, że po pół roku dalej nie wiemy NIC), kilka fal powodziowych, podwyżka podatków i rosnący w niespotykanym dotąd tempie dług publiczny. A PO jest przecież świeżo po wygranych wyborach prezydenckich, a niedługo niewątpliwe – samorządowych. Mi się to przestaje powoli mieścić w głowie.<.p>

PS: Wszystkim zaniepokojonym ostatnim sondażem, Gazeta Wyborcza postanowiła przyjść z pomocą. W sondażu na jej zlecenie wszystko już się zgadza, proszę się nie przejmować sondażami zlecanymi przez zamordystyczne media PiS-owskie.