Czas na zmiany

UWAGA! Ten wpis ma już 13 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Kolejne wybory za nami. Kolejna wygrana PO. Razem z PiS-em zanotowali podobne wyniki do tych z 2007 roku. Mocnym zaskoczeniem okazało się miejsce na podium dla Ruchu Palikota. Wyprzedzenie PSL-u i SLD przez partię liczącą w zasadzie kilkanaście miesięcy jest jednak dużym sukcesem. PSL praktycznie bez zmian. Listę zamyka SLD, co pokazuje, że ta partia bez “betonu” w postaci Millera, Oleksego, Kwaśniewskiego, itp. we władzach nie ma co liczyć na jakąkolwiek przyszłość. Duże “zasługi” miał tu też pewnie przewodniczący – Grzegorz Napieralski, od którego biła niesamowita sztuczność. Czyżby rdzenny elektorat SLD wymierał?

Transfer wyborców pomiędzy SLD a RP jest bardzo widoczny. Janusz Palikot swój sukces wyborczy zawdzięcza głównie sprawnej strategii opracowanej przez Piotra Tymochowicza. Tymochowicz zaś to ten sam człowiek, który swego czasu stał za sukcesem wyborczym Samoobrony. I w tym porównaniu jest naprawdę dużo więcej podobieństw. Poglądy głoszone w tamtych latach przez Andrzeja Leppera i jego partię (pomijając rolniczy ich charakter) są niemal zbieżne z tymi, które przedstawiał w tej kampanii Janusz Palikot. Zdałem sobie z tego sprawę wczoraj, słuchając jedną z archiwalnych audycji radiowych z udziałem Leppera. Są oczywiście znaczące różnice – przede wszystkim stosunek do Kościoła Katolickiego. Cóż, Piotr Tymochowicz po raz drugi wykazał, że potrafi z partii z poparciem na poziomie 1-2% zrobić znaczącą siłę w sejmie. Teraz czas na poprawę błędów popełnionych przy strategii Samoobrony – utrzymać wypromowaną partię dłużej niż jedną kadencję.

Wbrew pozorom, nie wydaje się to trudne. SLD bez zdecydowanych zmian (a raczej bez przywrócenia kopii zapasowej) będzie już tylko pikować, więc zgarniając większość ich wyborców a także ludzi rozczarowanych rządami PO, może w przyszłej kadencji dość poważnie zagrozić obecnemu – wydawałoby się: ustabilizowanemu – układowi politycznemu.

Co jednak z PiS-em? Wniosek po przegranych wyborach jest jeden – na tę partię głosuje już tylko twardy elektorat. To oczywiście nic złego, jednak wyniki ostatnich wyborów pokazały, że zbyteczne są wszelkie działania PR-owe. Mimo zapewnienia obniżenia podatków, umieszczenia na listach wyborczych dużej liczby kobiet, PiS zupełnie nie zanotował zwiększenia poparcia.

A to prowadzi do jednoznacznej konkluzji – na przyszłość trzeba działać nie PR-em, a zdecydowaniem. A tego w PiS-ie po przegranych wyborach w 2007 nie widać. Na boczny tor zostali zepchnięci ludzie tacy jak Zbigniew Girzyński, Zbigniew Ziobro czy Jacek Kurski. Wiem, że są europarlamentarzystami, jednak decyzja o kandydowaniu na te stanowiska była co najmniej nieodpowiednia. Bo tylko wyżej wymienieni wraz z Joachimem Brudzińskim oraz “objawieniem” PiS-u tej kampanii – Adamem Hofmanem – nadają się do bezpośrednich starć z prorządowymi mediami, takimi jak te spod szyldu ITI i Agory.

Nasuwa się też refleksja nt. dalszego prowadzenia PiS-u przez Jarosława Kaczyńskiego. Uzależniałem to od sukcesu wyborczego PJN-u, którego – jak już wiemy – nie było. Daje to do myślenia – PiS bez Kaczyńskiego po prostu nie istnieje. Dlatego tym bardziej szkoda byłych posłów, którzy zdecydowali się na kandydowanie jako PJN – było tam wiele osób, które ceniłem (Poncyljusz, Kowal). Dziwna w tej historii jest też rola Kluzik-Rostkowskiej.

Uważam, że PiS bardzo wiele zyskał po zmianie rzecznika z fatalnego Mariusza Błaszczaka na młodego i bystrego Hofmana. W rozmowach z Moniką Olejnik oraz Jarosławem Gugałą pokazał, że bardzo dobrze radzi sobie z prowokującymi dziennikarzami i to on właśnie powinien być wystawiany na pierwszy front w medialnych dyskusjach.

Ale temat mediów w tej kampanii zasługuje na osobny akapit. Dwóch dziennikarzy popełniło w niej zawodowe samobójstwo. Pierwszy był Tomasz Lis, którego słynna rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim jednoznacznie spolaryzowała politycznie. Tego się nie da opisać, trzeba zobaczyć. Kolejnym z samobójców był Jarosław Gugała i jego rozmowa z Adamem Hofmanem. Jak widać – mobilizacja mediów była ogromna, zaś wzorce żywcem wzięte z roku 2006

Dziwna jest też reakcja mediów na tzw. “aniołki PiS-u”. Część z tych kobiet kojarzę z poprzednich lat, a jedna z nich – Magdalena Żuraw – jest cenioną przeze mnie felietonistką. TVN-y i Gazety Wyborcze zareagowały na nie jednak histerycznie i prześmiewczo, co dziwi zwłaszcza wtedy, gdy zna się reakcję tych mediów na np. Agnieszkę Pomaską z PO, której zamiłowaniem do sportu i urodą zachwycano się przy okazji jej wejścia do sejmu.

Po wyborach Wojciech Cejrowski nieco przewrotnie “zachęcał” Jarosława Kaczyńskiego do powstania. Ja zaś – przypominając sobie czasy (w większości na podstawie przekazów medialnych z tamtych lat) połowy lat 90. – zachęcam Wojciecha Cejrowskiego do wznowienia czegoś na wzór WC Kwadransa. Bo przy Palikocie w sejmie taka zdecydowana przeciwwaga i mobilizacja ciemnogrodu jest naprawdę bardzo potrzebna.

Źle się dzieje w państwie polskim

UWAGA! Ten wpis ma już 13 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

A przynajmniej taki przekaz płynie z mediów. Wojewódzki zwraca się z dramatycznym apelem we Wprost, Lis – próbując ratować sytuację – pyta Kaczyńskiego o jego ostatnią obecność na meczu piłkarskim (i nieoczekiwanie dostaje odpowiedź), zaś Wałęsa zapowiada wprowadzenie stanu wojennego, gdy PiS wygra wybory. Czyżby zaklinanie rzeczywistości nie pomagało?