Solidarna Polska ma przyszłość

UWAGA! Ten wpis ma już 13 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

I mimo moich wątpliwych zdolności prognostycznych, wszystko na to wskazuje. Z przekazów posłów Solidarnej Polski wynika, że ich „program” w zasadzie nie różni się niczym w stosunku do programu PiS-u, może poza kosmetycznymi różnicami ws. gospodarki. Oprócz działań propagandowych (lub PR-owskich, jak kto woli), „ziobryści” zaczynają koncentrować wokół siebie coraz ciekawszych ludzi.

PiS zaś jedzie po bandzie. Niestety, konsekwencja w obranym kierunku doprowadzi najprawdopodobniej do klęski tej partii już w najbliższych wyborach. PiS zamyka się zupełnie na pozostałe środowiska prawicowe. Dodatkowo – nie ma go prawie wcale w mediach. Popularność przysporzyć chciał sobie kontrowersyjnym (aczkolwiek popieranym przeze mnie) pomysłem przywrócenia w Polsce kary śmierci. Jednak efekt był przeciwny do zamierzonego – mimo, iż w Polsce wielu ludzi popiera karę śmierci, to jednak w ostatnich kilkunastu latach wytworzył się dość mocny front jej przeciwny wśród hierarchów kościoła katolickiego. Po wypowiedziach kilku biskupów wydaje się, że PiS więcej na tym stracił, niż zyskał.

A to niejedyna błędna decyzja PiS-u w ostatnich dniach. Niedawno Ludwik Dorn powiedział w Trójce, że PiS nie przedłużyło z nim umowy „stowarzyszeniowej”. Chętni do jej podpisania są jednak posłowie z koła „Solidarna Polska”, co sam zainteresowany przyjął z aprobatą.

Brak jest też wspólnego kandydata na wiceszefa parlamentu europejskiego. PiS proponuje Ryszarda Legutkę, SP – Mirosława Piotrowskiego. Tym samym Piotrowski dołączył do grona kojarzonego z Solidarną Polską, co również bardzo mnie cieszy.

Adam Hofman – jeden z ostatnich posłów, którego mi brakuje w SP – został wybrany do kierownictwa PiS-u. Nie był to w żadnym stopniu jednoznaczny wybór, a dodatkowo media piszą o „wybuczeniu” Hofmana. Mam nadzieję, że w porę zauważy, że nie jest mile widziany w „błaszczakowym” towarzystwie i jak najszybciej z PiS-u się ewakuuje.

Tymczasem, czekam na dalsze ruchy SP, bo dużo się w tej sprawie ostatnio dzieje.

PiS się powoli kończy

UWAGA! Ten wpis ma już 13 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.

Nie sądziłem, że te słowa przyjdzie mi napisać tak szybko. Każdy, kto mnie zna lub kojarzy moje wpisy od początku istnienia tego bloga wie, że niewiele brakowało mi do betonowego elektoratu PiS-u. Ale to zaczęło się stopniowo zmieniać, chyba nawet już po przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego wyborach prezydenckich. To właśnie przed tymi wyborami pomyślałem, że jeśli Kaczyński ich wtedy nie wygra, to jego formacja nie wygra już nigdy. Bo przecież przemawiały za nim nastroje społeczne, „zmęczenie materiału” w związku z aferą hazardową w PO oraz PR-owa zagrywka ze zmianą wizerunku. Niestety – mimo tych wszystkich czynników, Kaczyński prezydentem nie został.

Po tamtych wyborach z PiS-u odeszło kilkanaście osób, tworząc partię PJN. Szkoda było mi co najmniej kilku z nich, jak np. Pawła Kowala, Zbigniewa Wojciechowskiego, Pawła Poncyljusza, czy nawet Marka Migalskiego. Jednocześnie z partii odeszło wielu posłów, co do których nie byłem nigdy przekonany, a że była ich podobna liczba do tych „wartościowych”, to uważałem, że PJN nie zaszkodzi zbytnio PiS-owi, a być może nawet trochę go odfiltruje.

PJN poniósł porażkę wyborczą. Nie można tego powiedzieć o PiS-ie, bo jego ~30% poparcia zazdrości mu pewnie każda partia opozycyjna. PiS jednak wybory przegrał z PO, delikatnie tracąc dotychczasowe „zasoby” parlamentarne. Jednak mimo zapewnień o szerokiej dyskusji nad tą przegraną, tak naprawdę można było odczuć, że nie wyciągnięto wniosków, zaś PiS będzie szedł w zaparte ze swoją nie do końca zrozumiałą taktyką.

Bo jak inaczej rozumieć fakt wyrzucenia czołowych polityków tej partii? Jacek Kurski, który – co tu dużo gadać – „wrzutką” nt. dziadka z Wermachtu przechylił szalę zwycięstwa w podwójnych wyborach w 2005 r., zaś później bardzo dobrze radził sobie z mediami. Zbigniew Ziobro – w zasadzie kluczowy minister w rządzie PiS-u, zaś jego idee były podstawowymi w tzw. koncepcji IV RP. I jeszcze Tadeusz Cymański, którego jako ostatniego podejrzewałbym o jakąkolwiek dywersję.

Dzisiaj dowiaduję się, że wszyscy posłowie z „Solidarnej Polski” zostali również wykluczeni z partii. A znajdują się wśród nich takie nazwiska, jak: Andrzej Dera, Beata Kempa, Arkadiusz Mularczyk czy Marzena Wróbel. Po wymazaniu tych nazwisk zastanawiam się, kto jeszcze z „dawnego” PiS-u został w tej partii, i naprawdę niewiele przychodzi mi do głowy.

Warto zwrócić uwagę, że wyrzuceni z PiS-u posłowie mieli (i mają) silne poparcie ze strony mediów o. Rydzyka. Pewien konflikt między Kaczyńskim i Rydzykiem można było zauważyć już w trakcie wyborów: były to pierwsze wybory parlamentarne od roku ~2004, w czasie których Kaczyński nie uczestniczył w żadnej audycji RM. Wszystkich takich audycji było w tym roku dosłownie kilka, podczas gdy poprzednie wybory obfitowały w co najmniej kilkanaście programów.

W tej chwili rozłam w PiS-ie jest już faktem. I jak dla mnie – po ewakuacji z PiS-u Adama Hofmana, może dziać się w nim co chce. Zostanie tam wtedy już tylko Kaczyński i jego nadworne Błaszczaki.