Nie sądziłem, że te słowa przyjdzie mi napisać tak szybko. Każdy, kto mnie zna lub kojarzy moje wpisy od początku istnienia tego bloga wie, że niewiele brakowało mi do betonowego elektoratu PiS-u. Ale to zaczęło się stopniowo zmieniać, chyba nawet już po przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego wyborach prezydenckich. To właśnie przed tymi wyborami pomyślałem, że jeśli Kaczyński ich wtedy nie wygra, to jego formacja nie wygra już nigdy. Bo przecież przemawiały za nim nastroje społeczne, “zmęczenie materiału” w związku z aferą hazardową w PO oraz PR-owa zagrywka ze zmianą wizerunku. Niestety – mimo tych wszystkich czynników, Kaczyński prezydentem nie został.
Po tamtych wyborach z PiS-u odeszło kilkanaście osób, tworząc partię PJN. Szkoda było mi co najmniej kilku z nich, jak np. Pawła Kowala, Zbigniewa Wojciechowskiego, Pawła Poncyljusza, czy nawet Marka Migalskiego. Jednocześnie z partii odeszło wielu posłów, co do których nie byłem nigdy przekonany, a że była ich podobna liczba do tych “wartościowych”, to uważałem, że PJN nie zaszkodzi zbytnio PiS-owi, a być może nawet trochę go odfiltruje.
PJN poniósł porażkę wyborczą. Nie można tego powiedzieć o PiS-ie, bo jego ~30% poparcia zazdrości mu pewnie każda partia opozycyjna. PiS jednak wybory przegrał z PO, delikatnie tracąc dotychczasowe “zasoby” parlamentarne. Jednak mimo zapewnień o szerokiej dyskusji nad tą przegraną, tak naprawdę można było odczuć, że nie wyciągnięto wniosków, zaś PiS będzie szedł w zaparte ze swoją nie do końca zrozumiałą taktyką.
Bo jak inaczej rozumieć fakt wyrzucenia czołowych polityków tej partii? Jacek Kurski, który – co tu dużo gadać – “wrzutką” nt. dziadka z Wermachtu przechylił szalę zwycięstwa w podwójnych wyborach w 2005 r., zaś później bardzo dobrze radził sobie z mediami. Zbigniew Ziobro – w zasadzie kluczowy minister w rządzie PiS-u, zaś jego idee były podstawowymi w tzw. koncepcji IV RP. I jeszcze Tadeusz Cymański, którego jako ostatniego podejrzewałbym o jakąkolwiek dywersję.
Dzisiaj dowiaduję się, że wszyscy posłowie z “Solidarnej Polski” zostali również wykluczeni z partii. A znajdują się wśród nich takie nazwiska, jak: Andrzej Dera, Beata Kempa, Arkadiusz Mularczyk czy Marzena Wróbel. Po wymazaniu tych nazwisk zastanawiam się, kto jeszcze z “dawnego” PiS-u został w tej partii, i naprawdę niewiele przychodzi mi do głowy.
Warto zwrócić uwagę, że wyrzuceni z PiS-u posłowie mieli (i mają) silne poparcie ze strony mediów o. Rydzyka. Pewien konflikt między Kaczyńskim i Rydzykiem można było zauważyć już w trakcie wyborów: były to pierwsze wybory parlamentarne od roku ~2004, w czasie których Kaczyński nie uczestniczył w żadnej audycji RM. Wszystkich takich audycji było w tym roku dosłownie kilka, podczas gdy poprzednie wybory obfitowały w co najmniej kilkanaście programów.
W tej chwili rozłam w PiS-ie jest już faktem. I jak dla mnie – po ewakuacji z PiS-u Adama Hofmana, może dziać się w nim co chce. Zostanie tam wtedy już tylko Kaczyński i jego nadworne Błaszczaki.
Dobrze, jedna prawicowa partia mniej, koniom lżej 🙂
A Hofman nie należy do nadwornych Błaszczaków? Bo jakoś nie widzę istotnej różnicy…
Konie wycofały się z polityki i zajęły działalnością prawniczą.
O ile nie pałam miłością do zasadniczo żadnego z posłów Solidarnej Polski, to w moim przekonaniu o wiele większą stratą dla PiS byli rozłamowcy z PJN. Chociażby dlatego, że jako zdeklarowany przeciwnik PiS uważam panów Poncyliusza i Kowala za wyjątkowo pracowitych i kompetentnych parlamentarzystów.
hcz: Jest rzecznikiem partii, owszem. Jednak pokazał się z dobrej strony podczas wyborów i bardzo mi go brakuje wśród “ziobrystów”.
Pocieszające jest to, że jeśli wszyscy wyrzuceni przez lata się dogadają, to może powstać jakaś opozycja która będzie używała czegoś więcej niż pustych haseł…