Proces tabloidyzacji mediów nie jest jakimś szczególnym odkryciem. Zdawałem sobie sprawę z tego od wielu lat, jednak dopiero ostatnio kilka rzeczy nastąpiło mniej więcej jednocześnie do tego stopnia, że uświadomiłem sobie, jak daleko proces ten się posunął.
Pierwszą z nich było uświadomienie sobie, że w zasadzie poza kilkoma portalami (jak np. Wiadomości Polskiego Radia lub Fronda) nie ma takiego, który można by czytać bez zażenowania. W ostatnim czasie otarłem się o kilka portali, których unikałem przez wiele lat. jak np. onet.pl lub wp.pl i miało to miejsce jeszcze przed wpisem, który opublikował torero, jednak wnioski są niemal identyczne. Brakuje po prostu informacji, takich podstawowych. Jeżeli szukasz jakiejś wiadomości, która z powodu nagannej absencji w sieci danego dnia ominęła Cię – nie licz na to, że portale informacyjne Ci ją zasugerują. Jeżeli chcesz poznać wynik meczu, który miał miejsce kilkanaście godzin temu, również o tym zapomnij. Sam przekonałem się o tym, gdy dzień po śmierci Szaniawskiego (która to informacja pojawiła się w mediach ok. 22:00) doznałem szoku, trafiając na jakiś offtopiczny komentarz pod innym newsem. Zamiast tego dowiedziałem się o tak ważnych sprawach, jak wypadek samochodowy anonimowej osoby, jakieś 600 km ode mnie. Mogłem też obejrzeć zdjęcia przykrytych zwłok, o czym dał mi znać krzyczący tag: “[ZDJĘCIA]” w tytule.
Na portalach informacyjnych można znaleźć w zasadzie same bzdury. Są to informacje żywcem z blokowiska, przeniesione na ogólnokrajowy grunt. Nie mają żadnej merytorycznej wartości, mają po prostu “grzać”. Czym bardziej kontrowersyjne, tym lepiej – za chwilę przecież “atakowana” grupa zacznie się bronić, zaś druga strona będzie dolewać oliwy do ognia. W tym całym kotle sytuację poprawiają trolle, które – wbrew pozorom – pomagają w robocie marketingowcom pracującym nad portalami. Przecież niekończące się dyskusje (mimo, że pozbawione sensu) to więcej wyświetleń reklam, nieprawdaż? Portale informacyjne opierają się więc o szeroko rozumianą prowokację. I nie ma tu nawet jakiejś mocno widocznej linii politycznej (poza specyficznymi portalami, jak np. gazeta.pl), bo podejrzewam, że dla właścicieli nie ma to wielkiego znaczenia. Wszędzie są więc zdjęcia, filmy, ogrom treści dla idiotów i reklamy. Większość tytułów kończy się prowokacyjnym pytaniem, niedomówieniami lub jest po prostu kłamliwych, tylko po to, aby odwiedzić stronę newsa. Ciężko też znaleźć portal bez cycków na stronie głównej – w dowolnej chwili.
Na koniec polecam ostatni wpis na blogu Ziemkiewicza. Traktuje on wprawdzie raczej o tygodnikach, jednak jest niezwykle trafny i zbiegł się z moimi ostatnimi obserwacjami.