Fakt, nie pałam zbytnią sympatią do Panasewicza, ale to, co przeczytałem dzisiaj, to przechodzi wszelkie pojęcie:
Po kolei: “Panasewicz nie przyznał się do stawianych zarzutów. Nie kwestionuje, że rzucił butelką, ale zaprzecza, aby celowo i świadomie chciał nią trafić w kogokolwiek. Muzyk złożył wniosek, by przesłuchać w tej sprawie jako świadków pozostałych członków zespołu.” – skąd członkowie zespołu mogą wiedzieć, co ukociło mu się we łbie? Bo ja nie mam pojęcia.
“Podczas jednej z piosenek Panasewicz rzucił w tłum stojący przed sceną butelkę wody. Trafiła ona w 23-letnią kobietę.” – tak, rzucił butelką w tłum, a butelka trafiła w tą dziewczynę. Ciekawe przedstawienie faktów. Może oskarżmy butelkę? A tak zupełnie serio, to każdy, kto widział film przedstawiający incydent, nie ma wątpliwości, że rzucał właśnie w konkretną osobę (co potwierdza dodany po rzucie tekst “Spadaj!” czy jakoś tak w kierunku dziewczyny).
No i na koniec najlepsze: Badanie po zdarzeniu wykazało u Panasewicza ok. 1,8 promila alkoholu. Podczas przesłuchania Panasewicz zaprzeczył, aby w trakcie koncertu był pijany. Wyjaśnił, że tuż po występie członkowie zespołu otrzymali od organizatora imprezy butelkę whisky, którą się poczęstowali.. Bije wszystko inne na łeb. Ciekawe, że człowieka, który przyznaje się, iż zdarzają mu się tzw. “tygodniówki”, taka niecała butelka whisky aż tak mocno chwyciła w objęcia.
Cóż można powiedzieć? Chyba tylko “precz z obłudą”.