UWAGA! Ten wpis ma już 18 lat. Pewne stwierdzenia i poglądy w nim zawarte mogą być nieaktualne.
Zauważyłem, że w polskiej polityce zaczyna sprawdzać się pewna dziwna prawidłowość. Jeżeli ktoś mówi prawdę, ale taką jeszcze niepodpartą konkretniejszymi dowodami, to osoby “zainteresowane” zaczynają coś, co można nazwać “make-a-fool”.
Pamiętacie programy publicystyczne w TVP jescze 5-6 lat temu? To czasy, kiedy Lepper pojawił się w “wielkiej polityce”. Mówił wtedy o jakichś aferach z Orlenem w tle, o złodziejskiej prywatyzacji, o przekrętach w bankach, itp. Do tej pory mam przed oczami śmiech Durczoka po wypowiedzi jakiegoś czerwonego z SLD. Po prostu – Lepper był oszołomem, który nie wiedział, co gada, był ogólnie postrzegany jako “burak”.
Jednak z czasem rządy SLD chyliły się ku końcowi, a na wierzch zaczęły wychodzić afery w wykonaniu partii wtedy rządzącej. I co się okazuje? Że prawdą było to, o czym mówił – jescze nieogarnięty – Lepper, jednak nikt nie chciał go słuchać. Nabrał ogłady i zaczął coraz mocniej argumentować sprawy, w których widział nieprawidłowości. Jego słowa przestały być już teorią spiskową, którą mu zarzucano w sposobie postrzegania świata.
Ostatecznie doszło do tego, że gdy dzisiaj Andrzej Lepper mówi, iż posiada dowody na swoje słowa, to osoby zainteresowane już nie komentują go ironicznym śmiechem, ale błyskawicznie podwijają ogony.
Po co opisałem to wszystko? Ponieważ zauważam dubel tej sytuacji, tyle, że z politykami LPR w roli głównej. Giertych to idiota, Wierzejski – chory z nienawiści. Tak kreują ich media. Jednak Giertych własnie próbuje przywrócić w szkole te wartości, które wypłukała przez lata lewica, a Wierzejski opowiada o sprawach, które wyjdą za jakieś 5-6 lat (prawdziwe ustalenia okrągłego stołu, związki KOR-owców z SB, itd.). Ciekaw jestem, czy teraz przeciwnicy ww. polityków wytoczą wobec nich takie same armaty, jakie niegdyś celowano przeciw Lepperowi. Bo już wiem, że powtórzą się te same argumenty.
Podobnie Giertych – zobaczcie te akcje, protesty. Nie – źle się wyraziłem. Bo jak można nazwać coś, co zawiera w 40% inwektywy w stosunku do Giertycha petycją przeciw konkretnym działaniom? Jak słyszę ludzi, którzy wpadki polskiej edukacji przypisują Giertychowi (chodzi mi również o te sprzed objęcia przez niego stanowiska ministra edukacji), to zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście Giertych jest źródłem całego zła na świecie. W tych wszystkich protestach powtarzają się przecież te same argumenty, które pojawiły się w tydzień po nominacji na ministra. Przypomnę, że w ten tydzień nie zdążył choćby przemówienia napisać, a juz mówiono, że źle wpływa na szkolnictwo, itp. Śmieszne, prawda?
Zapraszam do dyskusji w komentarzach.