Nie wiem czemu, ale wcale nie cieszy mnie fakt, iż Janusz Korwin-Mikke zostanie doradcą ministra Czumy. Dlaczego? Strasznie mnie razi to, że osoba, która jeszcze tydzień-dwa temu wrzucała niemal wszystkim partiom obecnym w sejmie (a PO zwłaszcza), nagle staje się doradcą w rządzie. Tak, to ten sam JKM, który w ostatnich wideoblogach narzekał na „państwo prawa”. Możecie powiedzieć, że to dobrze, bo będzie starał się coś zmienić. Otóż guzik. Nie zmieni nic, a już na pewno nie przyczyni się do wprowadzenia swojego „sztandarowego” pomysłu z legalizacją broni. Nie jest bowiem tajemnicą, iż nasz obecny rząd stoi twardo na PR. I JKM jest niestety tylko kolejnym elementem przemyślanej przez Donalda Tuska i PR-owców strategii.
A zaczęło się tak, jak pisałem w jednym z ostatnich wpisów. Dotychczas zdanie PO w sprawie powołania komisji ds. śmierci Krzysztofa Olewnika było jasne – 3xNIE. Pieprzyli farmazony o jej upolitycznieniu, itp. Nagle zabija się trzeci (i ostatni) oskarżony. Następuje chwilowa konsternacja, minister Ćwiąkalski jeszcze o 18:00 (najprawdopodobniej bez konstulacji ze spin-doctorami) mówi, iż jest to normalna sprawa i nie jest winny ani on, ani nikt inny. Jednak już trzy godziny potem mówi, iż może oddać się w ręce premiera. I tak właśnie się stało.
Rano, najprawdopodobniej po analizie pierwszych sondaży, premier zmienia zdanie o 180 stopni. Z rządu wylatuje Ćwiąkalski oraz kilka osób z jego resortu. Otwiera się furtka do powołania komisji śledczej. Teraz wszyscy posłowie PO są za jej powołaniem. Zaskakujące, jak można w niecałe 24 godziny zmienić diametralnie poglądy.
Ale po co o tym wszystkim piszę? Otóż chciałem przedstawić, że cała szopka z Czumą i JKM-em to kolejny PR-owy bluff. Bo jak wytłumaczyć to, że Tusk, do tej pory podkreślający odpolitycznienie i profesjonalizm swoich ministrów, który odcina się od przeszłości, bo „Polacy mają dość patrzenia za siebie” – nagle powołuje na ministra stuprocentowego polityka, bez doświadczenia w korporacji prawniczej? Dodatkowo – premier podaje jako rekomendację fakty z opozycyjnej przeszłości Andrzeja Czumy w PRL-u. Czyżby nagle zauważył w sondażach, że na PO głosują też ludzie starsi i konserwatywni?
Do tego wszystkiego dochodzi Janusz Korwin-Mikke jako jeden z doradców w rządzie Tuska. W jednym szeregu z Wałęsą, Bartoszewskim i resztą bandy. Brakuje jeszcze tylko tego, żeby w poniedziałkowym wideoblogu JKM zakomunikował, iż faktycznie UPR-owi bliżej jest do PO niż do PiSu, więc – gdy jest okazja – trzeba ich wesprzeć, ku chwale Ojczyzny. No i na koniec to, czego spodziewać się mogłem od razu – urabianie przez media. JKM był wczoraj gościem jakiegoś programu w TVN24. I nie był – jak zwykle – jednym z kilku. Był sam, z obstawą redaktorki i redaktora. Rozmowa lekka, łatwa i przyjemna, pełna żartów, uśmieszków i przytakiwania:
Co w tym dziwnego? Proszę porównać powyższe nagranie z pierwszym lepszym w TVN24 z udziałem Korwina-Mikkego. Widać różnicę? Wyraźnie. A to właśnie kolega Pana Janusza ostrzega zawsze przed osobami, które nagle zostały obdarzone sympatią tych mediów. Tak przecież „narodził się” w nich na nowo Marcinkiewicz, spadochroniarze z PiS-u czy Dorn. I po początkowym okresie sielanki medialnej, gdy jeszcze byli wygodni, skończyli tak samo, jak znienawidzony Rokita. Dlatego apelowałbym o ostrożność. Ja rozumiem, że to JKM, ale wystarczy stosować te same kryteria postrzegania wobec wszystkich, bez nieomylnych, świętych krów.
Mam nadzieję, że ta medialna sielanka skończy się szybko dla JKM-a, i mówię to tylko i wyłącznie dlatego, że go szanuję i nie chciałbym, żeby robił za podbijacz słupków poparcia dla PO. Kwestia tylko, jak on sam się zachowa – ślepo w to zabrnie, czy będzie wykorzystywał szansę za wszelką cenę? A niestety, ta druga sytuacja już mu się kiedyś zdarzała (np. podczas którejś z debat prezydenckich, gdy został sam w studio mimo inicjatywy wyjścia ze studia reszty kandydatów).
„JKM doradcą rządu!”
„JKM praktycznie w rządzie!”
Ile jeszcze takich „faktów prasowych” się nasłucham na joggerze?
remiq: A co z nimi nie tak?
Cytując materiał filmowy: – Rozumiem, że jeśli będzie dzwonił po prośbie o jakąś radę, to pan nie odmówi? – Oczywiście, że jeżeli ktokolwiek do mnie zadzwoni, z prośbą o radę, to ja nie odmawiam.
Skoro można z tego wysnuć wniosek, że JKM jest doradcą Czumy, można równie dobrze powiedzieć, że JKM jest doradcą Obamy, bo jeśli ten zadzwoni, to JKM mu doradzi.
Możesz powiedzieć „ale przecież Czuma jest przyjacielem JKMa, a z Obamą go nic nie łączy”, ale to znowu będzie naciągana teoria. Na początku wywiadu (0:22) redaktor mówi, że JKM jest przyjacielem ministra, na co ten od razu odpowiada, że przyjaciel to zbyt duże słowo, po prostu poznali się dawno temu. Mimo to, przez cały wywiad wciąż jest określany jako przyjaciel Czumy.
> A niestety, ta druga sytuacja już mu się kiedyś zdarzała (np. podczas którejś z debat prezydenckich, gdy został sam w studio mimo inicjatywy wyjścia ze studia reszty kandydatów).
Jeśli dobrze kojarzę, to jedna kandydatka została, kiedy JKM, facet z partii krasnali i reszta wyszli.
został doradcą czumy? ^^ ale jaja, a ja nic nie wiem,
ach to „taki” doradca :}
remiq: Nie o tą debatę chodziło, a o jeszcze wcześniejszą, kiedy TVP zrobiła szopkę w stylu role-playa jak dla dzieci.